MOKOTOWSKA PIĘTNAŚCIE

Nad obce wielkie miasto zmrok zapada obcy.
Stoję w oknie i patrzę, jak wolno śnieg prószy.
Ach! byłoto tak dawno, kiedy mali chłopcy,
Biegaliśmy przez Warszawę, rozcierając uszy!

Po tylu odtąd latach czyż jestem tak inny?
Gdy wszystko leży w gruzach, mnie zdaje się tylko
Że znowu się otworzy nasz pokój dziecinny
I powiem: "Ja stąd przecież wyszedłem przed chwilką."

To przecież moja Matka szyje ręką drobną,
I widzę pochylony cień Ojca na ścianie,
Co nocami odrabia robotę osobną,
Za którą dla nas wszystkich ma kupić ubranie.