Nie przyszedłem pana nawracać
zresztą wyleciały mi z głowy
wszystkie mądre kazania
jestem od dawna obdarty
z błyszczenia
jak bohater w zwolnionym
tempie
nie będę panu wiercić dziury
w brzuchu
pytając co pan sądzi o Mertonie
nie będę podskakiwał w dyskusji
jak indor
z czeroną kapką na nosie
nie wypięknieję jak kaczor
w październiku
nie podyktuję łez, które
się do wszystkiego przyznają
nie zacznę panu wlewać do
ucha świętej teologii łyżeczką
po prostu usiądę przy panu
i zwierzę swój sekret
że ja, ksiądz,
wierzę Panu Bogu jak dziecko