[2003, Wrzesień]
2003-09-30, Już z Janena (biuletyn 1)
Jestem juz w Janena. Miałem wiele przygód w drodze tutaj, najważniejsza było to, ze mój bagaż nie doleciał z Amsterdamu do Aten i nie miałem go wczoraj wieczorem, za to ODEBRAŁEM go dzisiaj rano. Oczywiście żadnego przepraszam (błąd z bagażem był błędem KLM), o odszkodowaniu oczywiscie nie mówimy. Lotnisko w Janena jest podobne do dworca autobusowego w Kalamacie, ale ma za to przyjemny, turecko-orientalny wygląd.
Janena jest przepięknym małym, dziurowatym miasteczkiem - wszędzie jest blisko - oprócz uniwersytetu, ktory jest daleko poza miastem. Leży nad malowniczym jeziorem Pamwiotis (okej - z bliska jezioro nie jest już takie piekne, ale pierwsze wrażenie - jeszcze z samolotu - jest najważniejsze!), za którym wznosi sie jakaś ogromna góra. W ogóle góry sa wszędzie dookoła. Miasteczko jest wyjątkowo zadbane, tak zadbane, że aż niegreckie. Fontanny dzialają, wszędzie stoją pomniki i popiersia brodatych powstanców, za przyciętymi żywopłotami. Sa parki, gołębie i nie ma w ogóle turystow. Biuro EOT zamknięte na głucho, ale kafejki działają pełną parą. Zajęcia sie jeszcze nie rozpoczęły, młodzieży za to wyjatkowo dużo.
Życie nocne skupia sie w porcie - limni. Flota janińska składa sie z 3 dużych (15-metrowych) jednostek i 2 łódek. Na uwagę zasluguje jeden stateczek - "En plo", ktory jest pływającym barem i w środku ma wystrój a la pałac Ali Paszy: czerwone aksamity, niskie, wschodnie stołki, świece, hoho!
Nie ma nic do roboty, poniewaz program zaczyna sie jutro - przynajmniej oficjalnie. Centrum języka greckiego i kultury greckiej sprawia miłe, nowoczesne wrażenie. W ogóle ludzie są tu wyjątkowo rozmowni: to że gadają taksówkarze, nic dziwnego, ale to że da się nawiązać kontakt z periptidzisami (kioskarzami), po doświadczeniach ateńskich zakrawa na cud.
Mieszkam w hotelu - przy głównej ulicy, ponieważ nie udało sie znaleźć miejsca gdzieś na uniwersytecie. Niestety wybór nie jest najszcześliwszy: to główna ulica, a Grecy nie używają tłumików... Poza tym jezioro=komary. Nie wiadomo też, gdzie bedziemy mieszkać na stałe. Na pewno nie w kampusie, za to w jakims hotelu w mieście. Czyli rzeczywistość wygląda tak, ze zajęcia będziemy mieli na kampusie, a mieszkać będziemy w owym nieznanym hotelu. Nie wiadomo też, co z posiłkami. Jest to jedna wielka wesoła atmosfera wielkiej niewiadomej.