GALERIA ZDJĘĆ ||  BLOG ||  MIASTECZKO ||  DEFINICJA SYTUACJI ||  KSIĘGA GOŚCI ||  LINKI ||  FISZKI  |
STRONA GLOWNA > BLOG |
2004, Styczeń
2004-01-31, Pracowita sobotaPo czterech miesiącach wreszcie udało mi się taką sobotę, jak bym chciał. I trochę artykułu, i pranie, i sprzątanie, właściwie wszystkie bieżące poprawki na stronie (tj. nie na tej, ale na Stronie). A wieczorem spotkanie ERASMUSów w akademiku.Jak się uda przynajmniej taka jedna sobota w tygodniu, będę uratowany. 2004-01-29, Święta filologiaPrędzej czy później każdy z przedmiotów humanistycznych dotrze na greckim uniwesytecie dotrze do języka. Czyli, jeśli Despina przyznała się wczoraj, że chodzi na zajęcia ze "Starożytnego systemu wartości", oznacza to, że nie są to zajęcia stricte filozoficzne, ale filologiczne, ponieważ najbardziej interesujące są SŁOWA, jakimi Starożytni określani dobro i zło, cnotę i występek, dumę i poniżenie. I co z tych słów wynika, jakie mają synonimy.Praktyczny skutek jest taki: język nowo- i starogrecki może nauczany w szkołach nie tylko przez absolwentów filologii greckiej (a specjalizacjach: starej, biznatyńskiej lub nowej), ale też przez historyków, archeologów, filozofów, pedagogów i psychologów (!), ponieważ oni wszyscy w gruncie rzeczy (stin usia) są filologami. Opanować jakąkolwiek gałąź humanistyki znaczy opanować język, a potem się zobaczy. A opanować język to przede wszystkich nauczyć się do perfekcji tej niesamowitej żonglerki synonimami, jaka zachwyca w każdym greckim filologu. 2004-01-29, Polska rodzina - coraz większa!Okazało się, że Kanadyjczyk Peter jest z pochodzenia Polakiem i studiował na Akademii Medycznej w Warszawie. Na początku przyszłego tygodnia przyjeżdża Polka, w pierwszej połowie lutego - Polak. Nasze posiłki będą coraz weselsze.2004-01-29, Metafora (NGR)Język grecki jest językiem metafor. Dlatego tak doskonale sprawdza się w poezji i tak bardzo nie funkcjonuje w tekstach naukowych.Jeżeli oczywiście zagłębimy się w etymologię dowolnego języka, metafory przyjdą same (w tym zdaniu "zgłębiamy się" w etymologie a metafory "przychodzą same"), jednak w wypadku greckiego składającego się w tak dużej mierze z neologizmów zbudowanych ze starożytnych leksemów, sytuacja jest szczególna. Każdy taki leksem niesie ogromny ciężar znaczenia, nierzadko sięgając do starożytnej filozofii i do siatki znaczeń, na której się wychowaliśmy. Nostalgia, hironomia (gest), parenegia(skutek uboczny), amihania (bezradność), liksiarhiki praksi geniseos (akt urodzenia) - pobieram zapiski z najświeższych stron mojego zeszyciku słówek - aż nie chce się pisać, ile ZNACZĄ te malutkie słówka: nostos, nomos, energo, mihani, pratto. Wieczny i męczący cień Starożytności. Podchodząc do języka z drugiej strony, od bieguna słów obcych - turkizmów i italizmów, sytuacja wcale nie jest inna. Tureckie słowa funkcjonują przede wszystkim jako żarty, niedopowiedzenia lub docinki. Lekes to brud, w domyśle moralny. Tuwlo - cegła - to głupek, niezdara. Włoskiego pochodzenie fortuna - burza morska - automatycznie kojarzy się z (niepomyślnym) losem, fortuną, której koło obróciło się w złą stronę. W środku języka na każdym kroku dzieje się podobnie: alimenos - dosł. bez jezior, w domyśle niegościnny (o kraju); ehi meridio stin agapi - dosł. ma udział w miłości, czyli: i on zasługuje, by go ktoś pokochał. Jak mawia często Beti: ohi kiriolektika - "nie dosłownie". Języka greckiego nie sposób zrozumieć, ale można go poczuć. Nie zimnokrwista analiza, ale instykt, spontaniczność. Całą moją metodologię można potłuc o kant... 2004-01-29, Jak nic nie wiem o Grecji (początek cyklu)Dzisiaj rozmawialiśmy o ślubach. Niby prosta sprawa. Już wiem, że gdy ksiądz mówi "kobieta musi się bać mężczyzny", ona zwyczajem żartobliwie depcze go po bucie. Doszliśmy do słowa "bombonierka" (bumbuniera). To żadne pudełko ze słodyczami, ale woreczek z tiulu (tuli), w którym znajduje się wiele malutkich czekoladek (kufeto) i dostaje się go z okazji ślubu lub chrzcin. Wszyscy byli zdziwieni moim zdziwieniem. No tak, jedyny człowiek, który przyjechał z północnej Europy (Hana przez parę dni nieobecna), a tam wiadomo, białe niedźwiedzie chodzą. Poza tym Polak-katolik, a u nich to wszystko inaczej. Z przekąsem to piszę, ale i z sympatią :)Potem pojawił się zwrot "O horos tu Isaia" (Taniec Izajasza), który państwo młodzi tańczą w kościele prowadzeni przez księdza. Skąd ten Izajasz, zapytałem? Czy on tańczył? Hmm. Nikt nie wiedział, ale grupa była zgodna - wszyscy obrzucają tańczących ryżem. Ryżem, zapytałem, a nie pieniędzmi? Nie, pieniądze rzuca się na przyszłe łóżko małżeńskie dwie dni przed ślubem. Wrzuca się do łóżka pieniądze i wkłada się dzieci, przede wszystkim chłopców. Jak ja nic nie wiem o Grecji. 2004-01-28, Stało się!Osiem razy gubiłem swój parasol, osiem raz go znajdowałem.Dziewiąty raz zostawiłem go w autobusie i nie wierzę, bym go znów odnalazł. Doszedłem do wniosku, że się mną znudził. Muszę się dowiedzieć, czy astiko KTEL (janińskie MZK) ma biuro rzeczy znalezionych. Czysta formalność - nie ma na pewno! Wspominkowo - krótka lista miejsc, gdzie zostawiłem parasol (szkoda, że w końcu nie nadałem mu imienia!):
Jak nazwać, gdy głupiemu parasolowi poświęca się taki długi wpis? 2004-01-28, MiejscowiDużo osób się skarży na brak kontaktu z autochtonami. My, cudzoziemcy, a jest nas ponad setka, trzymamy się razem. Siedzę teraz w Centralnej Bibliotece, gdzie zainstalowano ostatnio nowoczesne komputery, w godzinach popołudniowych dzień w dzień okupowane przez cudzoziemców. Obok mnie siedzą np. dwie Bułgarki, trochę dalej Hindus, za nim Ukrainka. Chwila rozmowy z Hiszpanką i Niemką. Greków nie ma.Najbardziej pesymistycznie nastawieni widzą miejscowych - greckich studentów - w sposób następujący: dziecinni, o ograniczonych horyzontach, zajmujący się zakupami w mieście i piciem kawy w bufecie oraz spędzający czas wyłącznie na obgadywaniu i plotkowaniu. Wiecznym tematem są oczywiście tematy damsko-męskie. Żadnych zainteresowań, żadnych ambicji. Jedynym zmartwieniem walka z nudą i nadmiarem wolnego czasu. Uśmiechają się grzecznie, mają dobre maniery, za plecami jednak - jak ich czasem przyłapać - stroją miny. Myślę, ile prawdy w tych oskarżających stwierdzeniach, gdy spaceruję pustymi korytarzami Filozofiki Sholi i gdy siedzę sam w tych pustych bibliotekach. Dzisiaj jednak uciąłem sobie długą i udaną pogawędkę z panią Lią (tj. Ewangelią) oraz z Despiną, w bibliotece jęzkoznawczej. Pani Lia, bibliotekarka, przyglądała mi się od paru tygodni, zastanawiając się, kto zacz. Teraz miała okazję się zapytać. Zwierzyłem się z uczucia alienacji janiockich cudzoziemców, spróbowaliśmy sobie nawzajem wytłumaczyć, stąd to może wynikać. Przede wszystkim Janena i Epir to góry. Janioci są więc góralami, a tych nie tylko w Grecji charakteryzuje zwykle większe zamknięcie, większa rezerwa w stosunku do obcych. Grecy z terenów nadmorskich i Grecy z wysp są zupełnie inni: otwarci jak morze. Dochodzi jeszcze czynnik turystyki, skupiającej się właściwie całkowicie nad greckimi morzami. Turystyka jednak uczy powierzchownego podejścia do gości, uśmiechu na zawołanie. Turysta jest w końcu przede wszystkim źródłem zarobku. Dzisiaj ten, jutro następny, masówka. O Epirotach mówi się, że trudno zawiązują przyjaźnie, ale jeśli już się zaprzyjaźnią, to na zawsze. Sprawdzimy :) Z naszej strony, z strony obcych, nie możemy oczekiwać z założonymi rękami, aż podejdą i pokochają nas wyłącznie za to, że jesteśmy tacy "egzotyczni". Zresztą co Grek o nas wie, co chce wiedzieć? Nie dawniej niż trzy dni temu przyłapałem Ewi, że nie wie, iż Polacy są Słowianami... Musimy się niestety zaprezentować, musimy wyjść naprzeciw, ale to trudne, jest tak przyjemnie w naszym cudzoziemskim ciepełku-piekiełku. Wspólna niechęć do Greków działa tak integrująco. Koniec. 2004-01-27, Przyjechala Hanka!Niespodziewanie, ale jakie mile zaskoczenie!To pierwsze odwiedziny w Janenach kogokolwiek, wiec radosc jeszcze wieksza. Niestety nasze male miasteczko wyrazne postanowilo zaprezentowac sie w calej swojej krasie, wobec tego lalo jak z cebra przez caly dzien. Spedzilismy wiec czas w tawernie, kafejce i cukierni, czyli w miejscach, w ktorych i tak spedza sie janiocki czas. Wieczorem z Grzesiem i Asia zabralismy Hanke na uniwersytet, zaprosilismy na studencka kolacje w stolowce, szczesciarze z akademikow pokazali, jak mieszkaja. Zaluje tylko, ze Hance nie bylo dane zobaczyc naszych gor - tzn. widziala je, lecz tylko na zdjeciach. 2004-01-25, Spacer z widokiem (góry-my 0:1)Bezchmurne niebo i mróz. Szczególnie ranek był ciężki, gdy autobus zabrał nas z Perama. Podjechaliśmy blisko, bo do tych pagórków, które oddzielają nas, Joanitów, od naprawdę wysokich gór na wschodzie – od Pindosu. Dzień rozpoczął się od baklawadakia w czekoladzie, potem nie mogło być po prostu źle.Pierwszy przystanek zrobiliśmy przy monumencie upamiętniającym śmierć poety Lorenza [...] od zabłąkanej kuli tureckiej podczas pierwszej wojny bałkańskiej. Zostały odczytane wiersze, trochę taki apel. Tuż obok był monaster zbudowany z tego wszechobecnego czarnego epirockiego kamienia. Dym ulatniał się z komina, ale mnisi pozostali głusi na nasze dobijanie się. Potem już leniwy spacer w słońcu i leniwe rozmowy – i te góry – coraz bliżej. Lasy iglaste, kosodrzewina, skałki. Nagle dotarliśmy do dzisiejszej niespodzianki: wąwozu rzeki Arachthos (tej samej, która płynie pod sławnym mostem w Arcie), głębokiego na pół kilometra. Dostałem lęku przestrzeni. Dzień z Górskim Klubem zakończył się w tawernie we wsi Drafnula. Były tańce przy bębenku (tumbeleki) i flecie (flogera). Było oczywiście i tsipuro, podawne nieodmiennie z zakąskami (mezedes). Chcieliśmy sprawdzić z Christosem, ile rodzajów mezedes może nam zaoferować ta restauracyjka na końcu świata. Poddaliśmy się po szóstym talerzu. Były: ziemniaki z kurczakiem, sałtaka ziemniaczana z oliwą i czerwoną cebulą, kalamarakia, frytki z wołowiną, frytki z kotlecikami mielonymi (keftedes) i sałatka serowa. Mój dzień niestety nie kończył się na górach... Góry przegrały, my wygraliśmy tym razem, ale tylko jeden punkt, ponieważ była ładna pogoda. Na razie w sumie 4:3 dla nas. 2004-01-25, Kafe w KastroUmówiliśmy się z Beti na kawkę z okazji niestety już naszego przyszłotygodniowego rozstania. Poszliśmy do malutkiej kafejki w obrębie murów Kastro, do Filistron. Byłem padnięty po górach, ale i tak wytrzymałem ze dwie godziny. Nie wierzę, żeby w greckim było pojęcie – przełamywać lody.Beti jest wyjątkowo spokojna i o wyjątkowo profesjonalnym podejściu do nauczania greckiego. Mamy duże szczęście, większe niż pozostałe grupy. [27-01 Dowiedziałem się, że Beti zostaje z nami jeszcze tydzień!] 2004-01-24, Polski dzieńSobota w polskim towarzystwie i z polskim językiem. Najpierw byliśmy w Muzeum Etnograficznym (wkrótce zdjęcia), potem wspólny obiad (w stołówce), wspólny film „Hope Springs” z Colinem Firthem i wspólna kolacja (znowu w stołówce). W międzyczasie całkiem sporo czekolady. Home sweet home. Namiastka domu.Chapeau bas, Asiu, Grzesiu, Hano. 2004-01-24, Urodziny (4)Dostałem jeszcze jeden prezent – serbską muzykę alternatywną AD 2003. Nie wiem, co lepsze – czy to że jestem w Grecji, czy to, że jestem otoczony tyloma cudzoziemcami o egzotycznych kulturach, muzykach, językach, zwyczajach, mentalnościach.Ale jedno jest pewne – to ostatni urodzinowy wpis – naprawdę! 2004-01-23, Logiko hasma (NGR)?Dziwne. Znaleźliśmy momenty, w których greckiemu brakuje słów! Jak na przykład powiedzieć „cytować”? Słowa z angielsko-greckiego słownika są zbyt ogólne: anafero (odnosić się), mnimonewo (wspominać), paratheto (wyróżniać, porównywać). Podobnie rzecz ma się ze słowem „odkrywca”. Jest „wynalazca” (efewretis), jest „podróżnik morski” (thalasoporos), jest i czasownik „odkrywać” (anakalipto), ale nie ma słowa „anakaliptis”. Kim więc był Krzysztof Kolumb? Diladi pios itan o Kristoforos Kolomwos?[27-01 Ewi, która niespodziewanie odwiedziła nas w hotelu, dodała swoje słowo do listy – „prywatny”. Niby istnieje „idiotitikos”, jako nie-państwowy, ale np. prywatna przestrzeń – idiotikos horos – po prostu nie brzmi dobrze...] 2004-01-22, Puryzm (NGR)Z racji artykułu, do którego zbieram dane, docieram do słowników wyrazów obcych w języku greckim. Po raz kolejny uderza mnie puryzm językowy i liczne programy oczyszczania języka z nacielałości, przede wszystkim tureckim.Wpadła mi w ręce książka J. Dizikirikisa „Odturczmy nasz język” (Na kseturkizume ti glosa mas) z 1975 roku. Rok po upadku junty, a więc czas triumfu demotyku. Rok po zajęciu przez Turków północy Cypru. Autor przytacza listy słów tureckich, które muszą zniknąć z języka, które mogą na razie zostać i które mogą zostać na zawsze. Przy słowach, które chce usunąć od razu zawsze podaje propozycje neologizmów greckich. Przejrzałem listę dokładnie. Nie znalazłem żadnego wśród neologizmów, który by się przyjął. Język jest tworem naturalnym, potwierdza się znów i znów. Oto parę przykładów, oczywiście kulinarnych, propozycji pana Dizikirikisa: musakas – hortoliano baklawas – rombitos peinirli – lahanitiro rawani – awgosimigdalo ekmek-kataifi – zaharopsomo Nic jednak nie zastąpi propozycji, którą znalazłem w innej, skądinąd bardziej wyważonej książce na temat greckiego słownictwa: halwas – melitowutiroalewropoltos! 2004-01-21, Urodziny (3)Megalomania. Narcyzm. Obracamy się wśród greckich słów.To na pewno najdłuższe urodziny, jakie w życiu miałem: świętuję już tydzień, a jeśli policzyć i te za wczesne życzenia, to z 9 dni. Jednocześnie jest to rocznica najbardziej obfitująca w prezenty: dostałem jeszcze serbską muzykę, niemiecką muzykę, „Underground” na VCD, a dzisiaj – wczoraj – mieszkanko dla walkmana, komboloi i wielojęzyczną kartkę urodzinową. Byliśmy we Flocafé, która powoli staje się TYM MIEJSCEM. Spotkanie zorganizowali ASIA i GRZEŚ, niekwestionowani bohaterowie i tego wieczoru. Byli też: Jelena, Milena, Diana, Hana, Roger i Nivi, jak zażartował Grześ, w również w ramach prezentu. No tak, kairska Egipcjanka, czarne oczy, egzotyka. Wszyscy się ze mnie śmiali, nie wiedzieć czemu. Słodko-gorzko. Wieczorem, teraz to już późna noc, siedzę nad galerią przy muzyce Janis Joplin. Dorzuciłem ponad 60 zdjęć, między innymi trochę Aten, ludzi i gór. Zaświeciłem z 10 napisów [NOWOŚĆ]. A teraz upload z hotelu! 2004-01-21, NGRCzyli NowoGRecki. Tym skrótem oznaczam od dzisiaj wszystkie językowe zapiski, które się zaczynają mnożyć.2004-01-21, Wieczór studenckiIwan, Hiszpan (!), zaprosił nas do dziwnej tawerny w starej części Janin. Nic szczególnego ten wieczór, ale znów potwierdza się siła muzyki tradycyjnej – i to im bardziej wschodnie rytmy, tym więcej ludzi na parkiecie.Chyba sobie nie muszę tego w kółko udowadniać :) 2004-01-20, Klopoty techniczneNiestety ksiega gosci oraz archiwum w blogu nie dzialaly az do dzisiaj rana. Przyznam szczerze, ze nie wiem, co sie stalo, Webmaster mowi, ze to system plikow. Ale juz dobrze, zmienilem nazwy i jakos chodzi. Latanina (polskie znaki zmienilyby znaczenie), patchwork.Ale jest dobrze. Przygotowuje nowe zdjecia. 50-60 czeka. Troszke do ludzi i kroniki towarzyskiej, ale przede wszystkim zdjecia powazne, takze te gorskie - we mgle. 2004-01-19, Male przyjemnosciKto by pomyslal?Siedzialem sam (tj. ze strony uzytkownikow) w bibliotece jezykoznawstwa przez bite 3 godziny. Wszystkie ksiazki dla mnie. Zadnej nie mozna wypozyczyc, wiec cay katalog stoi na polkach. Jedna definicja z teorii semantyki? Prosze, oto zbior podrecznikow, w dowolnym z popularniejszych jezykow. Gramatyka? Cztery rzedy polek. Jest nawet Triandafilidis po polsku. Slownik obrazkowy? Prosze, dwa wydania. Ucielesnienie marzenia filologa nowogreckiego. Kto by pomyslal? Bardzo mi sie podobalo. Szkoda, ze mam skonczyc artykul do konca stycznia... 2004-01-18, To nie kraj, to rajZostawiłem w autobusie – wracając z gór – swój aparat. Zorientowałem się po pół godzinie. Isabel: chodź, idziemy do głównego KTELa, czyli PKSu. Wypiliśmy kawę (grunt to zimna krew) i poszliśmy. Nie ma oczywiście punktu informacji, jest tylko nieoficjalność. Zapytałem więc w okienku biletowym do Aten (tyle okienek, ile kierunków), gdzie mogę się dowiedzieć o autbus, który dziś był z Klubem Górskim w górach. Człowiek wskazał mi innego, ten zaprowdził mnie do wielkiej tablicy z rozkładami (gr. dromologia) i pokazał, że autobus nr 37 był w Mawrooros. To nasz. Wskazał inne okienko, małego dworcowego składziku i powiedział, że tam jest człowiek odpowiedzialny za 37. Poszliśmy. Od progu pytam: czy to pan zajmuje się autobusem 37? Odpowiada: czy to pan zostawił aparat? I tak oto odzyskałem swój skarb. Dech mi zaparło, więc bez komentarza.2004-01-18, Góry-my 0:2Udaliśmy się z Klubem Górskim w okolice Albanii, do Mawrooros. Niewysoki szczyt - 1380 m n.p.m, ale warunki były zimowe.Rano strasznie padało. Wyszliśmy z Marianną i Tamarą trochę po 7:00. Isabel miała na nas czekać przed Klubem. Uciekł nam autobus, rozpadało się jeszcze bardziej. Panie zwątpiły, ja pojechałem do Klubu, w przekonaniu, że wycieczki nie będzie, by zabrać Isabel do nas na śniadanie. Dotarłem do Klubu, a tu humory świetne i na pewno jedziemy. No to pojechaliśmy. Drogą na Igumenitsę, potem skręt na północ. Kalpaki, Parakalami, nazwy jakichś wsi, które nie wiem, gdzie są na mapie. Wysiedliśmy - padało. Było zimno. Nic to, zaczęliśmy się wspinać, powoli, gęsiego. Po półtorej godziny dotarliśmy do wielkiej, zrujnowanej wsi pośrodku niczego. Większość domów o grubych kamiennych murach zredukowanych do fundamentów. Parę miało jeszcze dachy, ze dwa - dachy świeże. Oniryczne ruiny we mgle. Za wsią był kościół, otwarty, o nowym stropie i ludowym ikonostasie. Zapaliśmy kadzidło. Przy kościele dzwon, który oznajmiliśmy, że przez przyszliśmy w gości, obok mały, zarośnięty cmentarz. Ruszyliśmy dalej. Pojawił się śnieg, przede wszystkim na ścieżce. Szyliśmy wolno, obsuwając się w błocie. A potem wielka grecka połonina i silny wiatr. Słup na szczycie. Przewodnik opisał, co byśmy widzieli przy ładnej pogodzie. Zaczęliśmy schodzić - z drugiej strony. Omszałe drzewa, porosty, przebiśniegi. Szliśmy szlakiem zielonej granicy. Nic więc dziwnego, że znalezilśmy i inny kościół, o ścianach czarnych od dymu, z rysunkami w tynku i albańskimi napisami. Wromoalwani, mówili cicho Grecy. Wyszło słońce. Zeszliśmy do wioski - na tsipuro (wódkę ze skórek winogron). Niestety kafenio zamknięte. Nic to - pojechaliśmy do innego w Delwinaki. Grecy, traktujący Isabel i mnie nieco z rezerwą, włączyli nas do swojego grona. Postawili takie przekąski, że aż wstydzę się pisać. Fasolakia, frytki z oregano, smażoną fetę i kefalotiri i zaczęli opowieści o Wlachach i Sarakatsanach! Wróciliśmy w szampańskich humorach. Nie dość, że wycieczka się odbyła, to jeszcze przeżyliśmy takie warunki klimatyczne. Stąd 2 dla nas, nic dla góry! 2004-01-18, Dowcipy po tureckuDziwne i chyba ważne odkrycie podczas popołudnia w kafenio z Grekami. My mamy dowcipy, jak powiedzieć po czesku to, czy tamto (a czesi - identyczne dowcipy na temat polskiego). I to śmieszne. Grecy - okazuje się - mają podobne dowcipy dotyczące tureckiego! Co to oznacza? Oznacza to ni mniej, ni więcej, tylko że wbrew całej językowej literaturze, wbrew Koraisowi, puryzmowi i Babiniotisowi, Grecy wciąż posiadają całkiem pokaźne tureckie słownictwo! Ha!Typowy dowcip. Jak powiedzieć po turecku "granat" (gr. hirowomwida")? Otóż "satas kefte", czyli "kotlecik szatana" (keftes i po turecku i po grecku to taki klopsik). Inne dowcipy dotyczą elektryczności, łodzi podwodnej itd. itp. Całe mnóstwo. Wszyscy je rozumieli, wszyscy potrafili je wytłumaczyć, wszyscy się śmiali. Muszę sprawdzić, czy a. dowcipy te są lokalne, czy śmieszą również w Atenach i b. czy młode pokolenie też je zna. Klub Górski to ludzie po 40-tce. Skończyło się tak, że i ja zacząłem opowiadać dowcipy, jeden wygłosiłem nawet przez mikrofon w autobusie. Najlepiej reagowały starsze panie: orea ta lei! (dobrze mówi!). Zaskakujące. 2004-01-16, PolitykaOto jeden z tematow, na ktore nic nie moge napisac.Dzisiaj na zajeciach zupelnie neoczekiwanie, czytajac tekst o jezyku mow politycznych, poklocilismy sie o... demokracje. Jak za starych dobrych czasow na zajeciach z "historii mysli socjologicznej", rok I. Niektore poglady mnie przestraszyly: pojawila sie mysl, ze dyktatura jest lepsza od demokracji, pojawil sie Stalin na pozytywnym tle i bardziej wspolczesne tematy. Ale nic nie moge napisac, poniewaz lubie tylko ludzi i jest mi glupio nie zgadzac sie z nimi w tak oczywistych i niestety historycznie obciazonych kwestiach. Przynajmniej niezle sie zaczal ten rok, stymulujaco. 2004-01-16, AutoblogowanieTo wpis z okazji "fascynacja narzedziem".Zalozylem ksiazke gosci ("ksiega" wydawalo mi sie slowem na wyrost w naszym malym miasteczku). Sprawia mi juz duzo radosci. Podejrzewam, ze to czesc mechanizmu, ktory powoduje blogowcami do dodawania licznikow odwiedzin (nie zeby mi sie nie marzyl...), wykazu cytowan, zakladania - skadinad ciekawych - stron o blogowaniu. Podejrzewam, ze to blogerzy sa glownymi czytelnikami blogow. Byle bysmy tylko wiecej czytali niz pisali. Grecy, co powtarzam do znudzenia, na wszystko maja co najmniej jedno slowo. "Logodiaria" - biegunka slowna. Blogowanie daje jednak duzo przyjemnosci. Porzadkuje wspomnienia. Uczy pisac (?). Ulatwia kontakt. A ze zlych rzeczy - wrocilem do domu na Swieta i trudno bylo cokolwiek opowiadac. Co sie dzialo? Poczytajcie bloga. Albo: tak, jak to napisalem na stronie dzialo sie to i to. I jak gdzies przeczytalem: internet najpierw ozywil epistolografie, a teraz w postaci blogow wracaja dzienniki. I na deser (gr. "epidopmio") - definicja z jej.notatnik.net: blog - cos, co nie chcesz, by czytala twoja matka. Zabawne. Nieprawdziwe :) Nastepny wpis autoblogowy za co najmniej miesiac. Obiecuje! 2004-01-15, Urodziny (2)Udało mi się dzielnie posiedzieć w bibliotece, a potem już same goodies. Poszliśmy do Poco Loco nad samym jeziorem, mijając po drodze puste, magiczne uliczki starych Janen, gdzie - tak, tak - nigdy jeszcze wcześniej nie byłem. Poco Loco puste (Grecy janińscy nie chcą chodzić do innokulinarnych knajp), ale wspaniałe. Komponowaliśmy własne tacosy z przygotowanych farszy i sosów. Potem znowu w górę, do centrum, do najpopularniejszej kawiarni Flocafe na wyjątkowe capucchina i kafedes filtru.Do hotelu wróciliśmy taksówką. 2004-01-15, Słowa, słowa...Żadnym problemem jest kompilowanie takich list, jakich przykładem była ta niedawna, na "alfa". Codziennie wbijają nam do głów strony, tony, miliony słów. Język grecki składa się ze słów, a nie ze zwrotów, czy broń Boże zdań.Czytaliśmy wzorowe wypracowanko jakiejś gimnazjalistki, która oczywiście sprowadziła swój rodzimy język do słów. Były "jak ptaki", które "się kolekcjonuje" albo na które "się poluje". Najważniejsze było dla niej to jedno magiczne słowo, którego nikt nie rozumie oprócz twórcy. Jej magiczne słowo - coś w rodzaju "absyntowy". Tekst mnie, nie wiedzieć czemu, rozsierdził. Wiem, że grecki ma "najobfitszy zasób słów wśród języków europejskich" i też mnie to fascynuje, ale przesada to przesada. Oto co się dzieje, gdy narzędzie zaczyna być celem, a nie środkiem. 2004-01-14, UrodzinyPrzyszła kryska na matyska. Najpierw zapukała Katerina, udawała, że chce pożyczyć czajnik. Dałem się nabrać, przyznaję. Potem wszyscy wpadli i był tort, i były życzenia, bardzo miło. Chyba jednak wciąż jestem lepszym obserwatorem niż uczestnikiem - ale staram się. Ze swojej strony częstowałem krówkami i pierniczkami alpejskimi w dwóch smakach. Dostałem "kopertę".Swoją grupę, tymczasową "rodzinę", poczęstowałem zaś torcikiem wedlowskim i ptasim mleczkiem. Ukrainki powiedziały, że takie ptasie mleczko to jest i u nich - stwierdziłem, że to na pewno wynik szpiegostwa przemysłowego. Udało mi się nabrać Ewi, że ptasie mleczko to naprawdę ptasie mleczko. Ironia, że zazwyczaj udają się te najprostsze dowcipy. Swoje urodziny, dwudzieste pierwsze po raz kolejny, świętuję i świętować będę robiąc zdjęcia, a wieczorem idąc z polskojęzycznymi do meksykańskiej restauracji Poco Loco. 2004-01-14, Kobieta ma się bać"H de gyni na fobatai ton andra". Kobieta ma się bać mężyczny. Kolejny film z lat sześćdziesiątych, który obejrzeliśmy dzisiaj na zajęciach z politismu. On jest urzędnikiem, ona właściwie nikim, żyją ze sobą 10 lat i to, aman aman!, bez ślubu. W małym domku na Place. On jej się wstydzi, trzyma ją w domu, nie pokazuje przyjaciołom, nie zabiera nigdzie i gra nieznośnego tyrana. Ona jest aniołem. Tragikomedia, choć więcej komedii, ale się źle skończy.Ateny prócz samochodów zmieniają się tak mało. Szczególnie uderzające są kioski, periptera, które są jak wyjęte z dzisiaj. Ta sama kuchnia, gesty, drobne zwyczaje. Wróżenie z kawy (oczywiście po turecku, pardon, po grecku), choć to już przeszłość. Kafedzu - kobieta, która wróżi z kawy. Leo to filitzani. I język, bardzo nie-purystyczny. Waso z politismu mi dzisiaj bardzo zaimponowała. Jej komentarze - przerywała film, by je wygłosić - były bardzo do rzeczy. W ramach ciekawostki: pastra, słowo tureckie (po grecku kathariotita) oznacza czystość, schludność. Ale w gwarze, mowie potocznej, ulicznej (gr. (?!) argo) pastrikia, dosłownie "czyszcioszka" oznacza prostytutkę. Waso podaje cudownie prostą etymologię. "W dawnych czasach", jeszcze przedłazienkowych, tylko prostytutki - z racji zawodu - miały łazienki i kąpały się codziennie. Więc jeśli któraś za często się myła, znaczy... 2004-01-14, Dla miłośników NGRDzisiaj trochę ciekawych słów na literę α:αμπελοφιλοσοφία - chłopska filozofia (dosł. z sadu) αρτιμελής - zdrowy, czyli posiadający wszystkie członki (μέλος, -η) αναδασωτέος - teren do zalesienia, czyli słow na coś, czego (tu) nie ma... αναεροβίος - beztlenowiec αναπόφευκτος - nieunikniony (τα) αβαθή - bród, czyli płytkie miejsce na rzece; generalnie greckie rzeki raczej składają się z brodów αμφίκυρτος - zaokrąglony z dwóch stron, np. o soczewce i na deser: ετσιθελισμός - widzi mi się (έτσι θέλω - tak chcę) δυσοίωνες προβλέψεις - złe przeczucia - spowodowane złymi omenami (οιωνός) Udały się greckie literki? 2004-01-14, ZmianyZmieniła się nieco galeria - więcej porządku, choć tylko alfabetycznego. Uporządkowało się nieco archiwum. Pozostała do napisania malutka książeczka gości. Maniana! (nie mam "ni" hiszpańskiego :( )2004-01-13, Kolej coraz szybszaW grudniu Simitis otwierał tunele na Atiki Odos z Megary do Aten. W styczniu tunelami jeszcze nie jechałem, ale rozumiem, że oficjane otwarcie poprzedza to prawdziwe, nieoficjalne. I słusznie.Premier znowu wyjechał z Aten, tym razem do Larisy. Otwierał nową linię kolejową, jak rozumiem, łączącą już właściwie całkowicie Ateny z Salonikami. To chyba pieśń przyszłości, ale kolej wróci do łask i ze stolicy (gr. protewusa) do ko-stolicy (gr. simprotewusa) jechać się będzie 4,5 godziny - przy obecnych 7-8 - a to przecież nie tak znowu blisko, ponad 400 km. Ciekawe, kiedy będzie się już można przejechać, choć co mnie tam, mieszkam w Janenach, do najbliższej stacji, w Kalambace, mam bite 3 godziny drogi. Potem z Kalambaki do Lamii, przesiadka i jutro dojadę... 2004-01-12, Dobry startJakoś się udało i zajęcia rozpoczęły się już w poniedziałek. Waso, zgodnie ze spodziewaniami odeszła, przeszła Beti.Ostry start, od Arystotelesa i dyskusji, co jest lepsze: proforikos logos, czy grapsos logos, słowo mówione, czy pisane. Oczywiście problem z gatunku jajka i kury, ale zabawne ćwiczenie. Jako autor bloga wprost musiałem utrzymywać, że tylko słowo mówione się liczy, a pisane jest martwe, kłamliwe i niszczy pamięć. Beti będzie z nami zaledwie miesiąc. To, co jednak nam w głowie, to egzamin Elinomathia. Zawisły plakaty, znamy już daty doomsday, 13-14 maja, 4 miesiące. Gorliwi już otworzyli książki. Moja strona też będzie miała jakiś tam niezły start. Przebudowałem galerię, ucywilizowałem archiwum. Wstydzę się toporności rozwiązań, ale całe szczęście nikt nie widzi kodu :) Zmiany już czekają, upload jutro. 2004-01-10, Polacy w JanenaAsia, która jest janińską bywalczynią, odwiedziła w ramach niespodzianki, z Grzesiem i ze mną polski dom w Janena, prawdobnie tym cenniejszy, że jedyny. Bardzo lubię takie wizyty. Moje odczucia są takie same jak te, które pamiętam z Anglii i z Aten. Nieważne, kim i skąd się jest – liczy się bycie razem “ze swoimi” – dla nich to możliwość kontaktu z Polską, dla nas oddech od wszechobecnej Grecji. Nieistotne, o czym się mówi, czy co się robi, ważne te parę godzin atmosfery “małej Polski”. Dopiero co przejechaliśmy – i już nostalgia?Nostalgia, w sumie też greckie słowo: “pragnienie powrotu” (nostos - powrót). 2004-01-09, Kolejny powrótKuszetka do Berlina - nic nie pamiętam, bo spałem. Potem S-bahnem przez miasto do Zoologische Garten i Tegel Flugzeug, szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał. Piękne miasto ten Berlin: mignęła mi wieża telewizyjna, Muzeum Pergamońskie, Reichstag. Na lotnisku znów bezproblemowo, samolot Fokker 100 wygodny. Tani lot, więc bez poczęstunku, ale jakie widoki! Duże zachmurzenie na północną Europą, potem leciliśmy nad Serbią 0 wszędzie biało i tylko czarne wstążki dróg i rzek. Zorientowałem się, gdzie jesteśmy dopiero w Grecji, rozpoznawszy kształt półwyspu Pilio. I już łatwo - Skiathos - i Chora, i plaża Kukunaries, i Eubeja, most w Chalkidzie łączący wyspę z lądem, rafinerie Elefsyny i już lądowanie, kwadrans przed czasem.Ateny uderzymy mnie swojskością - to straszne wracać do Grecji i czuć się jak w domu. Cały czas ktoś mnie zaczepiał. Jakiś Murzyn na Syntagmie chciał pomóc mi zwiedzić Plakę, jakiś Grek na Aju Konstandinu proponował inne atrakcje. Wreszcie tuż przy przystanku zdesperowany taksówkarz próbował się dowiedzieć, gdzie idę/jadę. - Do autobusu 051, opowiedziałem. - A potem? Mów, za kurtką mam pistolet i cię zastrzelę (tha se tufekiso)?! - Do Janen. - A, to szczęśliwej dorgi. Odpowiedz! - Dziękuję. O co chodziło? Potem się zorientowałem. Biedak, przyjechał z Peloponezu i szukał p[asażerado Tripoli albo i Sparty, by nie wracać na pusto. Czy to w Polsce się może zdarzyć? Więc transfer na dworzec, znów podobny taksówkarz. Czekałem z 3 godziny na autobus, ale nic to i około 4 rano już w Janenach. Home, sweet home. Ironiczne, ale czy nieprawdziwe? 2004-01-09, Święta, święta i po...Połowa już wróciła, ale zajęć nie ma. Znów strajk? Podobno nowi nauczyciele dla nas jeszcze nie wybrani. Nic, za to nowa Polka - Asia, czyli jest nas trójka Polaków na Uniwersytecie w Janena, a także jakiś Grek z Polski, z wydziału chemii. Ciekawie.Atmosfera wspaniała, czułe powitania, dużo energii. Na ile starczy? Ciepło, choć góry wciąż pod śniegiem, nawet nasze Mitsikeli. W weekend to, co sobie obiecywałem od dawna - zmiany na stronie i nowe zdjęcia. O ile coś znowu nie wypadnie. 2004-01-06, Arkas po polskuKomiksy najśmiejszejszego greckiego rysownika po polsku! (no tak, kolejne marzenie pozostaje niespełnione – ktoś inny go przetłumaczył ;) ) Szczegóły dostępne na stronie www.arkas.org.pl. Na razie widziałem pierwszy zeszyt Dożywotniaka (Isowitis), ale czekamy na kota, wróbelka i koguta!2004-01-03, "Inne pieśni"Jacek Dukaj napisał kolejną solidną książkę sf, tym razem o świecie alternatywnym zdominowanym przez kulturę grecką. Absolutny must dla grekofilów, między innymi z powodu ciekawych słów i neologizmów (keraunos, kratistos, anthos, adynatos), a także zwycięstwa filozofii czterech żywiołów i geocentrycznej teorii wszechświata. Ciekawe skutki. Choć ponad 600 niełatwych stron, naprawdę warto.Czy, gdyby Dukaj, przy jego fantazji, urodziłby się w Argentynie, zostałby Borgesem? 2004-01-01, DziewiąteBłogosławieni, którzy nie oczekują niczego, ponieważ nigdy nie będą rozczarowani. Nowy Rok przywitał nas śniegiem. Kto by się spodziewał. Oby i śnieg, i humor utrzymały się jak najdłużej. Cały rok?Tymczasem Władca III, ponieważ tak oczekiwany, nie przyniósł niczego zaskakującego. Dosłowność zaszkodziła Tolkienowi. A gdzie mój ulubiony wątek Eowiny i Faramira? Może przydałby się i Władca IV, ale kto by wytrzymał? |