![]() |
 GALERIA ZDJĘĆ ||  BLOG ||  MIASTECZKO ||  DEFINICJA SYTUACJI ||  KSIĘGA GOŚCI ||  LINKI ||  FISZKI  |
![]() |
STRONA GLOWNA > BLOG |
![]() |
2003, Grudzień
2003-12-30, AntimanifestMój przyjaciel zdziwił się: To tobie się jeszcze chce słuchać muzyki – innej niż klasyczna?. Dał mi do myślenia.Postawił kropkę nad i. Bo niby jacy teraz jesteśmy? Omijamy dział muzyczny. Wybrzydzamy w księgarniach. W kinie nie możemy wysiedzieć. Kiedy ostatnio byliśmy na koncercie, w teatrze? To symptomatyczne. Tracimy entuzjazm, serce do kalejdoskopowego świata wokół nas. Stajemy się mniej wrażliwi, a bardziej surowi. Zaczynamy zawsze od siebie. Cenimy sobie bolesną szczerość. Panicznie boimy się kłamstwa. Nie chcemy rozczarowań. Odrzucamy coraz więcej, by być pewnymi tego, co pozostanie. I czekamy na zmianę jak na cud. Mówimy mniej i trudniej. Ile dni myślałem o tym wpisie? Ile pozostało? Znowu grecki – takie piękne słowo: ligostewo - jest mnie coraz mniej. I jeszcze – przedrostek anti- [andi-] to wbrew pozorom nie „przeciwnie do, w opozycji”, ale raczej „zamiast”, jak w przykładach: wasileas - król, andiwasileas - regent; prosopo - osoba, andiprosopos - reprezentant. 2003-12-29, Trade-offCzyli to, co się traci, gdy wybiera się coś innego.Przyjechałem na ferie. Będzie mi trudno wrócić. Polska to piękny kraj, Warszawa, nawet bez śniegu, to piękne miasto. 2003-12-20, Szok - AtenyNie tyle mój szok, ile Grzesia. Ogromna radość pokazywania komuś (pierwszy raz dla niego) egzotyczne miejsce i obserwowoać reakcję, wiedzieć o pierwszych wrażeniach. Dzięki, Grześ, że się nimi dzieliłeś.Ateny przypominały mu Polskę (mój komentarz – po Janenach wszędzie będziemy czuli się jak w Polsce). Nocne życie oszołamia, ale nie przygniata. Mnóstwo lampek i choinek. Muzykanci uliczni na Ermu. Rano widok morza z tarasu, kawa pita na słońcu, my w krótkim rękawie. Czar pustej Plaki. Grześ – człowiek o szeroko otwartych oczach – pokazał mi wiele pięknych budynków, na które wcześniej nie zwracałem uwagi. Niszczejące, ale wciąż urocze klasycystyczne kamieniczki jedną przecznicę od alei Amelii. Wreszcie pusty Akropol. Byłem tam już ze 20 razy – i pierwszy raz tak sam. Nie tłumaczyłem zbyt wiele, nie oprowadzałem w słowotoku, jak jest przyjęte. Fidiasz to, Mnesikles tamto. Po co. Popołudnie, słońce nad wzgórzem Filopapu, Pireus i prawie niedostrzegalne, rozświetlone morze. Ostre zimowe cienie kładące się na Place. Po raz pierwszy widzę, jakim rumowiskiem jest Akropol, bezład porozrzucanych kamieni – i ich kopii. Odważyłem się robić zdjęcia. Najbardziej Grzesia zaszokowało chyba jednak „Polish Town” – w samym centrum miasta. Polski na ulicach, polskie towary w sklepach, polska księgarnia, powódź polskiej prasy. Był zaszokowany widząc ten tłum oczekujących przyjazdu autobusów z Polski. Największym szokiem było i dla mnie skonstatowanie, jaka polska jest grecka stolica. Grześ – znowu dzięki anielskiej interwencji – został w Atenach na Święta. Farciarz! 2003-12-19, Znowu AtenyZwiedzam z Grzesiem Ateny. Jest cieplo i pusto, przynajmniej na Place. Na Akropolu bylo moze z 5 osob, niebywale. Na Grzesiu miasto robi duze wrazenie. Mowi, ze czuje sie swojsko. Wszedzie bedziemy czuc sie swojsko po Janenach :).Ateny sa swiateczne, ale tylko miejscami. Na Syntagmie domki z czekoladkami (ale nie z czekolady), duza choinka, ktora wyglada na zywa oraz ogromna karuzela. Ermu zapchana. Poza tym niewiele sie dzieje, widzielismy dzisiaj wieczorem na Eksarchii malutka grupe anarchistow, ktora sobie skandowala tradycyjne "Batsi, gurunia, dolofoni" (gliny, prosiaki, zabojcy). Robie zakupy swiateczno-prezentowe. Pare wyjatkowych ksiazek upolowalem, ale nie zapeszam... Jeszcze jutro, a w niedziele na prom do Wloch. 2003-12-17, High-lifeMy, snoby, chodzimy do najbardziej kiczowato wygladajacych kawiarni w miescie i zamawiamy w nich najtansze kawy, w moim przypadku zawsze ta sama: eliniko metrio (metrio czyli niewiele cukru). Chodzi bardziej o przebywanie wsrod tych ludzi, tej smietanki towarzyskiej Janen, tych zakupowiczow, ktorzy zaszli na kawe w przerwie miedzy Glou a Raxevskym.Inni spotykaja sie w hotelowym pokoju na kawie z dyskontu Dia z puszkowym mlekiem Nunu. Ogladaja muzyczna telewizje i nie potrzebuja niczego wiecej. Czy nam zazdroszcza? Nie sadze. Za to my meczymy sie bedac snobami i nawet nie mogac sobie na to pozwolic. Obiecalem sobie, ze styczen ma byc czasem zmian. Ale w ktora strone? 2003-12-17, PolitismosCzyli "kultura". Dzisiaj jakos sie zlozylo, ze odwiedzilem te zajecia po raz pierwszy (odbyly sie juz przedtem dwa spotkania). Spiewalismy koledy, rozmawialismy co nieco o greckim zwyczajach swiatecznych. Bez rewelacji. Nasza nauczycielka zaskoczyla mnie jednak pare razy, w tym raz w sposob, jaki lubie. Opowiadajac o zyciu sw. Bazylego (IV w. n.e.) powiedziała:"Wtedy jeszcze nie bylo katolicyzmu. Byl arianizm i inne herezje, ale poza tym wszedzie panowala ortodoksja." 2003-12-16, Oj, jestem u lumpiatejOjej, lumpiata (lumpiata.blog.pl/), autorka jednego z WIELKICH BLOGOW dokleila mnie do listy czytanych. Ojej, ojej.2003-12-16, Fiszki w trakcie opracowywaniaNiektorzy zapewne zastanawiaja sie, co tak naprawde robie w Grecji. Pojawiaja sie jakies zdjecia, zapiski w dzienniku o wycieczkach, przyjeciach, lekturach; pojawiaja sie spastyczne slowniczki jezyka nowogreckiego, ale gdzie PRACA?(dla jeszcze niewtajemniczonych: pisze PRACE pod roboczym tytulem "Obraz Grecji w relacjach polskich podroznikow XX wieku") Zapewniam zatem, ze az tak sie nie obijam. Czytam ksiazki, ktore uwazam za niezbedne do napisania PRACY. Przede wszystkim staram sie analizowac po kolei ksiazki podroznicze, a co bardziej interesujace fragmenty (tzw. fiszki) wpisuje do bazy danych. Gdy sie zbierze jakies 1000-1200 fiszek, wiec po ok. 8-10 ksiazkach, zaczne je porzadkowac wedlug juz gotowego klucza i powoli tworzy ow "obraz Grecji". Pomysl fiszek polega na tym, by byly dostepne w internecie, razem z tworzacymi sie powoli roznymi fragmentami pracy - blibliografia, czescia metodologiczna, historyczna, czescia opisujaca niektore slawne podroze do Grecji (przed XX wiekiem), itd.. Byc moze sprowokuja do jakichs dyskusji?... Pomysl PRACY upublicznionej nie moj, ale Marysi (chyle czola). Nie wiem, czy Marysia go zrealizowala, nie wiem, czy i mi sie uda. 2003-12-16, Przebudowa i reformaJak czas pozwoli podczas ferii swiatecznych czas na zmiany i uzupelnienia. Zrobic porzadek w archiwum. Uporzadkowac wpisy w galerii (np. obydwie Pargi...). Dopisac moze wreszcie "Male miasteczko". Fiszki, fiszki.Jak to napisze, stanie sie przez to bardziej rzeczywiste? Oby. Obiecuje sobie. 2003-12-14, Niewlasciwe lekturyPrzede wszystkim „Ilościowe i jakościowe metody badań w antropologii” H. Russella Bernarda. Jeśli nie można żyć tak, jak się by chciało, można zawsze zamienić ten pobyt w badania terenowe, zwykłe dni w ciąg obserwacji dyskretnych (unobtrusive) lub uczestniczących, znajomych w źródła informacji, a blog w dziennik. Zresztą blog już odpowiada modelowemu dziennikowi etnografa.Obudziłem się dzisiaj rano i tak pomyślałem o wydarzeniach z wczoraj, które na pewno, no cóż, wzbudzą komentarze. Każde doświadczenie jest dobre. 2003-12-14, Zatopilismy Bruksele?Komentarze greckie po fiasku szczytu w Brukseli są dla nas niekorzystne. Sam szczyt opisywany jest słowem „nawaja” – dosłownie katastrofa statku, zaś Hiszpania i Polska mianem „państw proamerykańskich”. Ludzie w Programie pytają mnie, czy Polacy wszyscy są tak uparci. Jeśli dojdzie do Europy „dwóch prędkości”, Grecja ma gorącą nadzieję i ochotę na pierwszą grupę – Simitis rozmawiał tuż po spotkaniu z Chirakiem. Tymczasem organizację szczytu określono jako jak dotąd najgorszą.Czytałem komentarze „Wyborczej”. Trudno teraz myśleć cokolwiek. 2003-12-13, 200 lat SuliW grudniu 1803 Ali Pasza zaatakował Suliotów (w południowym Epirze) i odniósł sukces. Wtedy wydarzyła się tragedia w Zalongi, którą upamiętnia ów pomnik. Dzisiaj mija 200 lat od tych wydarzeń. W Domu Kultury Joaninon odbywa się uroczystość. Oglądam relację na żywo. Piękna muzyka.2003-12-13, Impreza BozonarodzeniowaAnush (zwana również przez Grzesia i mnie Janusz oraz Widelec) jest naprawdę świetnym organizatorem. Zebrała po 3 euro i zakupiła, przy naszej pomocy w charakterze tragarzy, tony jedzenia i picia w tanim supermarkecie Dia. Nie zapomniała o świątecznej wasilopicie, o melomakarona i o kurabiedes. Sam Ziakas, właściciel hotelu, udostępnił nam stołówkę na cały sobotni wieczór. Wynieśliśmy wszystkie krzesła i większość stołów, dziewczyny przygotowały z tysiąc kanapek – potem cały wieczór przygotowań, kolejka do żelazka.Party (nowogr. parti) rozpoczęło się o 21:00. Z powodu wciąż trwającego strajku taksówkarzy nie dotarła grupa z ERASMUSa, ale poza tym już same pozytywy. Dopisali wszyscy nasi nauczyciele, przybyła też Ewi. Pięć godzin tańców, szampana i wina. Miałem didżejować, ale rolę przejęła Anush, na szczęście. Ja – w garniturze, pod krawatem, barmanowałem, rozlewając „drinki”. A potem już parkiet i mnóstwo zdjęć. O północy kir-Sokrat pokroił wasilopitę. Pierwszy kawałek „ja ton Theo”, drugi „ja tin Panaja” (dla Matki Boskiej), trzeci dla gospodarza domu (dogadaliśmy się, że chodzi o Ziakasa), a potem reszta dla nas. Nie dowiedziałem się niestety, kto znalazł w swoim kawałku monetę i komu przez to w przyszłym roku dopisze szczęście. Wyszedłem, a gdy chciałem wrócić, party już się skończyło. 2003-12-12, Wykład filozoficznyNasz Program rozproczął cykl wykładów o Grecji. To druga inicjatywa, po cotygodniowych spotkaniach dotyczących literatury nowogreckiej (dotychczas Solomos i Palamas).Pierwszy wykład – o Sokratesie. Emerytowany profesor, wszyscy okazują mu ogromny szacunek. W połowie wykładu, opisując proces i śmierć filozofa rozpłakał się. Ogromne wrażenie, jak osobiście i emocjonalnie Grecy podchodzą do swojego. Dla nas Sokrates jest chyba po prostu zbiorem maksym, zasad i poglądów. Dla niego człowiekiem i rodakiem, który umarł w zgodzie z tym, co głosił. Potem krótka rozmowa, prywatnie. Pan profesor wyraził opinię, że Polacy kiedyś byli prawosławni, ale przeszli na katolicyzm. Już drugi raz słyszę tu taką opinię. Obawiam się, że – niestety – jest to po prostu zła intepretacja Unii Brzeskiej. 2003-12-12, Trochę nowych słówopisthagona - z rękami związanymi z tyłu;pisoplata mahieromenos - zadźgany nożem w plecy; sikono miga sto spathi mu - dosł. podnoszę muchę na swoim mieczu, czyli robię z igły widły; ewlogifanis - ten, który wydaje się być logiczny; plisi engefaleu - pranie mózgu; plisimo chrimaton - pranie brudnych pienędzy; dieonizo - uwieczniam, ale również: odkładam na czas nieokreślony ewsplahnikos - dosł. o dobrym wnętrznu (dobrych wnętrznościach!): myślący o innych; thimosofos - filozof ludowy. Wystarczy. 2003-12-11, KościółWeszliśmy z Haną do kościoła św. Jerzego Nowomęczennika (Neomartir) na Placu Pargi. Największy kościół Janen, może prócz Metropoli. Hana zapaliła dwie świeczki, jedną chyba za mnie. Bogato zdobionym stojakiem zajmował się pewien człowiek, który dbał o to, by świeczki rozmieszczone były równomiernie na dwóch poziomach, według pozostałej im długości, by wśród modlitw-świeczek panował porządek. Powstrzymałem się przed zrobieniem zdjęcia.Nad stojakiem znajdował się wyciąg, zdobiony w złote dwugłowe orły Bizancjum i Kościoła Prawosławnego. Wentylator pracował dyskretnie. Kościoł, choć prawie największy, to raczej mały, zanurzony w półmroku, ściany zdobione postaciami świętych, aniołów, akrytów, apostołów, męczenników trzymających krzyże. W górez, w ciemnościach, Pantokrator. Zapach kadzideł. Pojedynczy wierni całujący ikony. Bizancjum ożywione, rzadko aż tak blisko. Mój europejski gust krzyczy: kicz, kicz! A jednak: wolę ten słodki aromat, te przesadzone kolory naściennych malowideł, ich konwencjonalne, podobne do siebie twarze, te żyrandole kapiące złotem, niż ciche, zimne kościoły o białych ścianach, które widziałem w Anglii. I podoba mi się, że to Hana pierwsza zaproponowała i weszła, i to ona zapaliła, i to nie jedną, ale dwie świeczki. 2003-12-10, PrezentAnush, motor przedsięwzięcia, miała mnóstwo pomysłów i co najzabawniejsze - wszystkie zrealizowała. Ale co się dzisiaj po południu nabiegaliśmy po Janenach, to nasze.W piątek jest Św. Spirydona, czyli imieniny nauczyciela średniej grupy. Szczęśliwy Spiros! Dostanie: piękny album z (trudno mi oceniać, czy z pięknymi) portretowymi zdjęciami wszystkich swoich uczniów (bo zdjęcia są moje), T.S. Eliota Practical Book of Cats (bo ma w domu 5 kotów) oraz Dry Gin (bo lubi). Wnioski z popołudniowych poszukiwań są następujące: w Janenach da się znaleźć wszystko oraz odbitki zdjęć cyfrowych są jak najbardziej zadowalające. 2003-12-10, StylWieczorem Diana i Dragana tłumaczyły mi długo i wytrwale pojęcie "stylu", szczególnie w znaczeniu "styl ubierania się". Dyskusja była długa (cała podróż autobusem z uniwersytetu plus spacer z przystanku do hotelu - wliczając w to postój autobusu na stacji benzynowej), obfitowała też w wiele dramatycznych momentów. Np. Dragana: "nie mogę uwierzyć, że tak inteligentny człowiek nie rozumie tak prostej rzeczy". Diana: "nieważne co się nosi, ale ważne jak". Wnioski (dyskutantek) są następujące: styl jest właściwie wrodzony, a do tego można wskazać bardziej lub mniej stylowe nacje. W Europie top one to Włosi. Być stylowym to nie tylko wykazywać się zmysłem elegencji, ale i śledzić tendencje w modzie. Tu wskazanie na odpowiednie miesięczniki. Nie warto też ślepo słuchać arbitrów, ponieważ można przedobrzyć, tak jak Grecy. W Programie stylem nie wykazuje się właściwie nikt. Bywa tak, że niby wszystko jest w porządku, ale takie buty psują całość.Gdy jednak próbowałem wetknąć tu i ówdzie relatywizm kulturowy, chcąc obronić specyficzny styl ubierania się naszych Ukrainek, dyskutantki zasłoniły się "globalną wioską" i nieomal się nie obraziły. Chyba jest dla mnie jeszcze nadzieja - Dragana przyznała, że stylowa osoba nie musi być od razu pedantyczna. Uff. 2003-12-09, Para-Prócz parafilologo - nadinterpretuję (tekst), są jeszcze na przykład:Parakano - przedobrzam Paralogo - majaczę Parawlepo - przeoczam Parakmazo - tracę siły Paraleo - mówię za dużo Tak, przedrostek zdecydowanie osobisty :) 2003-12-09, EwiMłodsza ode mnie, ale twarda jak skała. Bojuje o nasze prawa, kłóci się z policją graniczną, próbuje nas wcisnąć do muzeów. Rano pracuje z nami, wieczorem "u siebie". Ostra, o granicznym poczuciu humoru, wpada i wypada bez słowa, trzaskając drzwiami. Osobowość.Wiele osób nie przepada za nią, ale to strach i zazdrość wobec naprawdę wyjątkowego charakteru. Ile już tygodni noszę się z zamiarem kupienia jej wreszcie doniczkowego cyklamenu? 2003-12-09, Gruzińskie partyWieczorem w nowych pokojach (do których przeniesiono część z nas z niesławnego pensjonatu, nie chcę pisać, po jakich kłótniach) Gruzinki i nie tylko zorganizowały małe przyjątko przedświąteczne. Ku mojemu zdziwieniu przekąską była... kutia "prosto z Rosji", a daniem głównym coś bułgarsko-tureckiego, czego nazwy niestety nie pamiętam (więcej ryb :)), ale był to jęczmień na słodko z mnóstwem przypraw - z cytryną i cynamonem. Reszty nie rozpoznałem.Ta międzynarodowość jest ogromnym atutem takich wyjazdów - egzotyczne zdjęcia i opowieści. I po raz tysięczny odkrycie, że ludzie mogą być podobni mimo "różnic kulturowych", cokolwiek to znaczy. 2003-12-08, ZimaPo wczorajszych opadach wszystkie góry dookoła, nawet nasze Mitsikeli, mają śnieżne wierzchołki. Wyglądają przepięknie, jeszcze lepiej, niż zwykle.Czasem rankiem napotykamy na szron. Zostało już niewiele liści. Wszędzie dekoracje świąteczne. Muszę to przyznać - i do nas przyszła zima. 2003-12-08, BudzikNiestety znowu czekam rano, kiedy zadzwoni budzik. Za długo.2003-12-08, Człowiek-orchiestraSłownik, encyklopedia, punkt informacyjny, zabawiacz, błazen, dusza towarzystwa, improwizator, organizator, przewodnik, słuchacz, doradca, pomocnik, jednostka wsparcia, artysta (ironicznie), prymus ;).Czy zawsze chce się być kimś, kim się jednak nie jest? Wszystko przez te zajęcia literackie, to filozofowanie lub, jak mawia Waso, parafilologia. 2003-12-07, Góra-my 2:0Mimo niesprzyjającej prognozy wycieczka Klubu Górskiego nie została odwołana. O 7:00 ruszyliśmy na południe, w kierunku Dodoni. Cel - Tomaros - 1 974 m n.p.m. Gdy jednak dojeżdżamy na miejsce (pięknie i pusto, jak zwykle, a kolory jesieni - w Polsce na pewno są już tylko wspomnieniem), pada. Głosowaniem decydujemy się przeczekać w pobliskiej tawernie. Dwie godziny siedzimy przy kominku, pijemy kawę, podjadamy orzechy i chałwę. Grecy śpiewają i tańczą. Ja dyskutuję trochę z pewnym zajadłym komunistą. Uwielbia przykład Chin.Deszcz nieco ustaje. Decydujemy się wrócić i zaatakować. Ruszamy pod górę - po pół godzinie łapie nas ulewa. Kompletnie nieprzygotowani nie dajemy się, ale po kwadransie trzeba ustąpić i wrócić. Zdążyliśmy się na szczęście wysuszyć. Ani ja, ani Marianna się nie rozchorowaliśmy. Góra - my 1:0. Drugi gol - samobójczy. Rano zostawiłem w taksówce (nr 202) moją ulubioną rosyjskopodobną czapkę. 2003-12-06, Zalonga, Nekromandio, PargaJeszcze w piątek miałem nie jechać, ale Kathrin przekonała mnie, że nie warto się ot tak wycofać. Więc była nas szóstka, jeśli Grześ się zdecyduje. Serbki out, z powodu testu. W ciągu godziny plotka się rozniosła, pojawiły się nasze cztery Gruzinki, a także Assel z Kateriną. Wahały się Hiszpanki i Włoszki. Brakowało nagle trzeciego kierowcy, ale przecież jest Alex! Trzeba było go przekonać, ale o 17:00 była nas już piętnastka. Pojechaliśmy do jednej z wypożyczalni samochodów. Miał tylko dwa, ale zawsze jest Mr Tomaso, który już nie raz udzielał nam swoich Hyundai Getzów. Zaakceptował też gruzińskie prawo jazdy Alexa.Wróciłem do hotelu podekscytowany, nagle zjawiły się Bułgarki z Marianną na czele, które stworzyły skład czwartego samochodu. Nie spałem w nocy. Rano okazuje się, że Assel i Manya (która wypadła nagle) nie jadą, nie jadą też ich zastępczynie - Luda i Entella. Ale jest jeszcze lista rezerwowa, czyli Ormianki: Anna i Zuzanna. Mają dotrzeć później na spotkanie o 9:00 przed Mr Tomaso, nie wiadomo, czy będą dla nich miejsca. Dojeżdżają samochody z uniwersytetu, Grześ, Roger (Hiszpania), niezawodna Isabela (Hiszpania) z Katherin (Niemcy) i dwie inne Hiszpanki - Celia i Hara. Są więc dwa wolne miejsca, akurat. Tomaso wypożycza nam niezaskoczony dwa Getze - zielonym pojedzie nieco obawiający się Alex, żółtym team bułgarski. Reszta wciśnie się do niebieskiego Accenta Kathrin i, w moim przypadku, do białego jeepa Vitaro Rogera. O 9:50 ruszamy. Jest mgła, boję się, że się pogubimy. Ustalam kontrolne spotkanie w Luros, jakieś 100 km za Janena. Docieramy w miarę razem, mgła się przerzedza, mamy świetny czas. Alex się wyrobił, mając cztery dziewczyny w samochodzie, szaleje. Zdobywam pozytywne informacje o dojeździe do Zalonga. Decydujemy się obejrzeć pomnik. Alex radośnie mija nas tuż przed decydującym zakrętem, ale dogania nas w miarę szybko. Wspinamy się przez górskie wioski do majaczącego się w oddali wielkiego białego pomnika w środku gór. Przebijamy się przez las pełen starożytności. Docieramy do klasztoru Zalonga. Opowiadam pokrótce historię Suli i pomnika. Robimy zdjęcia. Postanawiamy zjechać do Nekromandio górskimi drogami. Pół godziny jedziemy serpentynami, przez gaje oliwne, w których właśnie zaczęły się zbiory. Epir jest piękny: pusty i dziki. Improwizujemy, ale docieramy szybciutko do Kanalaki, nagle takie duże miasto w środku gór? Nekromandio tuż za, za stacją benzynową ostry skręt w górę i w prawo. Po drodze mijamy parokrotnie Acheron. Blisko. Ruiny nieobszerne, ale urocze. Na samym wierzchu kościół św. Jana, pod nim, w fundamentach odkryto paropoziomy kompleks budynków wyroczni. Schodzimy na samo dno, do ciemnej, sklepionej, wilgotnej sali. Pamiętam nagle, nie wiem czy słusznie, że trzeba było zabić kozła, a świeża krew przyciągała zmarłych, którzy przecież znają przyszłość. Z góry, Z pagórka świetny widok na całe góry Suli. Pani Profesor będzie zadowolona - zrobiłem im panoramiczne zdjęcie. Następny przystanek - Parga. Spieszymy się, by wejść na zamek, otwarty do 14.30. Udaje nam się - i znów zastajemy kłódki. Nici. Ale mamy mnóstwo czasu. Wszyscy wzdychają z zachwytu nad pięknem miasteczka, nad wąskimi, krętymi, stromymi uliczkami, nad wyspiarskimi, białymi domkami. Pijemy kawę nad morzem, z dala od pracującego świdra, który zepsuł pół nadbrzeża. Alex zachwyca się swoim capuchino, z domieszką cynamonu i grubą warstwą pianki. Robię zdjęcia wszystkim kawom. Myślę za bardzo kategoriami swojego aparatu fotograficznego, niestety. Zadziwiająco dużo czasu do odjazdu. Polecam plażę, gdzie byliśmy wtedy. Niektórzy idą - i wracają zawiedzeni - ściek. Wybierają wielką plażę po drugiej stronie zamku. Odwiedzam Hiszpanki na ukrytej, kamienistej plaży. Odkrywam, jeszcze jedną, zupełnie dziką. Dołączam do innych. Grześ, Roger i Kathrin kąpią się. Inni brodzą w wodzie, szukają muszelek. Oglądamy leniwy zachód słońca. Jest pięknie. Nie spiesząc się wracamy do samochodów. Następny przystanek - kolacja na uniwersytecie. Droga bez przygód, Alex grzecznie trzyma się nas. Potem kierowcy odwożą nas do Peramy. Jedna grupa planuje wizytę w klubie. Ja nie, jutro w góry. Udało się, otrzymałem pochwałę organizacyjną od samej Niemki. 2003-12-05, LiteraturaSkończyliśmy wreszcie Gramatykę, zaczęliśmy nowogrecką literaturę. Na pierwszy ogień oczywiście pieśni ludowe. Przesadziłem, przyznaję, interpretując fragment Dijenisa Akritasa jako "ekologiczny", doszukując się w bohaterze nadprzyrodzonego zamiłowania do natury. Muszę przestać tyle żartować, ironia bywa bronią obosieczną.Na szczęście mój wyskok sprowokował grupę do długiej dyskusji na temat uprawiania filologii, analizowania tekstów, doszukiwania się symboli. Jesteśmy ciekawą mieszanką narodowości, każdy uczony był w inny sposób, każdy oczekuje czegoś innego - i od literatury, i od języka greckiego. Waso, zgodnie z grecką linią rozumowania, trzyma się twardo metod tradycyjnych. Jednostką analizy jest słowo (nie, jak nas uczył prof. Pelc: już nie słowo, ale paragraf, czy nawet tekst). Autor jest niezmiernie ważny dla interpretacji tekstu, tak jak i okoliczności, w których tekst powstał. I tak dalej. Miło jest czasem zapomnieć o anarchizmie metodologicznym i o śmierci obiektywizmu. Ale jak długo wytrzymam? Italo Calvino napisał kiedyś niewiarygodnie genialną, a jednocześnie tak mało znaną książeczkę "Niewidzialne miasta". Pochwałę symbolizmu, przechodzącą w skrajność. Pisał o tym, że tak nauczeni, wszędzie doszukujemy się symboli. Wszystko coś znaczy. Zapytałem Mariki, czy - gdy wychodzi z Centrum i patrzy na góry (nasze janińskie Góry), czy myśli o tym, co symbolizują? Okazało się, że tak, myśli, i to nie tylko ona. Ja też myślę, ale tylko i wyłącznie o tym, jak im zrobić zdjęcie, by zachować choć odrobnię tego piękna. Szczególnie teraz, przy pięknej pogodzie, gdy leżą tam, ozdobione pióropuszami śniegu. 2003-12-04, DyskusjeFilarem wszelkich dyskusji jest zawsze Draga(na), czasem dołączają i inni. Mamy już stałe tematy:* Dlaczego nie wolno być filologiem klasycznym (postulat Dragi) * Powiązanie Grecji starożytnej i współczesnej. Co pozostało? * Czy istnieje charakter narodowy? Na przykładzie Serbów, Bułgarów i Greków * Kultura tradycjna i dlaczego jest zła. Na przykładzie naszych uroczych Gruzinek. * Oj, wiele innych, które napisane, nie będą brzmiały w ogóle atrakcyjnie, a przecież wiem, że są. Doszliśmy już do tego, że - po wypracowaniu wspólnego stanowiska - wypróbowujemy je w dyskusjach z innymi. Dzisiaj spróbowałem tego na zajęciach. No cóż, porażka. 2003-12-03, Jak sie nie dziwicTrzeba miec odpowiednie przygotowanie. Przywieziona z domu tarcza, ktora chroni przed dziwnym, obcym i nieznanym.Jeden moj znajomy, widzac zdjecia morza, stwierdzil: przysle ci takie same z mojego nadmorskiego miasta. Inna znajoma napisala: gory wokol Janen sa niezbyt ladnie, ale choc troche przypominaja mi moje gory w domu. Obejrzawszy zdjecie greckiego Parlamentu powiedziala: u nas jest wiekszy. Po co podrozowac, jesli wszedzie jest tak samo? A moze inaczej, wszedzie jest gorzej niz w domu. 2003-12-03, Wracam na SwietaUdalo sie, wylacznie dzieki aniolowi Hance! Mam miejsce w busie z Aten do Katowic, na 21 grudnia chyba. Przez Patre,promem do Wloch, Alpy, Austrie i Czechy. Uff. Pytanie, jak wroce do Grecji w styczniu, pozostaje otwarte.2003-12-02, Zycie poranneTe rosyjskojezyczne urodziny sa doslownie zabojcze. Po raz kolejny dziewczyny obudzily nas o 6:30 (w nocy) i spedzily do jednego ciemnego pokoju. Gdy szanowna jublatka weszla, wyskoczylismy ze wszech stron i trabiac w urodzinowe trabki i krzyczac sto lat w paru jezykach, jak kto potrafil.Dzien zaczelismy od drinka, zaraz potem zaslodzilismy sie przepysznymi, ale za duzymi porcjami greckich slodyczy (o kotrych ile jeszcze trzeba napisac!). Jako prezent - znowu - dyskretna kopertka z funduszami. 2003-12-01, Degradacja (języka greckiego)Jeszcze jedna "topowa" piosenka pop: Eli Kokinu - "Moro mu sori".(Proszę zwrócić uwagę na dyskretne zapożyczenia z angielskiego) Moro mu sori Ala eho wri kalitero agori Ki edo telioni to diko mas stori Keros na se apocheretiso (Kochanie, sorry, ale znalazłam lepszego chłopaka i tu się kończy nasza story i czas cię pożegnać). Zmieniam zdanie o greckich piosenkach w nauczaniu języka. [16-12-03 Poprawilem tekst, po interwencji Hany, perfekcjonistki, jak sie okazuje.] 2003-12-01, Czy wrócimy do Grecji - po Świętach?Niestety nasze pozwolenia na pobyt nie będą zapewne gotowe na czas. Oświadczenie, że czekamy w kolejce wystarczy, by opuścić Grecję, może nie wystarczyć, by znów wjechać. Problem leży w tym, że policja musi sprawdzić we wszystkich krajach obiętych traktaktem z Schengen, czy aby żadne z nas nie popełniło przestępstwa. Witaj Europo.Jakoś wrócimy, Ewi już przesłała listy na przejścia graniczne. 2003-12-01, Back on-lineTrzy postanowienia grudniowo-adwentowe: pracowac, wiecej pracowac, wreszcie pracowac. Z tej okazji siedzialem w bibliotece etnografii. Chwala greckim bibliotekom! Sa swietnie zaopatrzone i jesli nie ma sesji - w miare puste. Odwazylem sie wreszcie i zajrzalem do Simopulosa "Cudzoziemscy podroznicy w Grecji". Rzeczywiscie, swietna ksiazka. Udalo mi sie nawet wypozyczyc Denzina "Interpretative Ethnography", swiezutka, z 1997. Potrzebuje pomyslow.Wyszedlem tuz przed 17:00, w tym krotkim momencie dni, gdy slonce zaszlo juz za zachodnimi szczytami, ale oswietla Mitsikeli i Pindos. Zapiera dech w piersiach; tak jakbym byl w Zakopanem, tyle ze gory nieco nizsze, ale zajmuja 360 stopni horyzontu. Wierzcholki biale i delikatne chumry nad nimi zalegajace. Nie moge przestac pisac o gorach. 2003-12-01, Kolejna stracona okazjaDzisiaj, gdy znowu czekalem w szpitalu (tym razem jako jednostka wsparcia) zauwazylem trzy greckie staruszki, ubrane w obowiazkowa czern. Jedna jednak miala na wyposazeniu wsciekle czerwona torbe coca-coli. A ja - znowu - nie mialem przy sobie aparatu fotograficznego! |
![]() |